Wróciłem z cmentarza na Majdanku. Tłumy ludzi. Spokojnie wędrujących między alejkami. Chwilami zatrzymywałem się, aby zrobić zdjęcie. Drzewek w alejce muśniętych zachodzącym słońcem, skrzypka wygrywającego „Barkę”, br. Rocha, pielgrzyma (?) proszącego o wsparcie, staruszki siedzące przy grobach swych bliskich, także jedna z córką, znicze, kwiaty…. Niecodzienność i jednocześnie codzienność. Leżących w grobie i odwiedzających… Może nie zawsze tylko raz w roku – jak zwykli grzmieć z wyrzutem księża z ambony… Obiektywem uciekałem od popcornu, szczypek, batonów, itp. kramażerni…
Na koniec przy kościele spotkałem staruszkę, która zostawiąc rower i torebkę z książkami weszła do środka aby się pomodlić… Powiedziała, że wzdycha do Boga za swoją córką i jej nienarodzonym dzieckiem..kłócą się w małżeństwie…
Śmierć i Życie… Jak czasem wąska to granica…
https://www.sacerdos.pl/blog/index.php?option=com_phocagallery&view=category&id=2&Itemid=26