Czasem zachowujemy się jak te dzieci z Ewangelii. Ciągle mamy jakieś pretensje do Boga. Bo nie zauważa naszych potrzeb, bo nie wysłuchuje naszych modlitw, bo za długa Msza no i wciąż ten ksiądz na nas krzywo patrzy. Zwykle tak jest, że dziecko przechodząc okres buntu nie patrzy na swego rodzica jako na kochającego opiekuna ale wroga wolności i swobód. Tymczasem Bóg jest cierpliwy.
Nie gani nas na samym początku naszej krnąbrności. To my sami siebie ranimy zapominając że wolność jest dana i zadana. Potrzeba nam wrażliwości i zaufania wobec Boga, aby z wdzięcznością przyjmować to, co nam daje, dostrzegając w tym przejaw Jego miłości do nas. Niezależnie od naszych planów i oczekiwań – zastanawiając się jak Bóg by zaplanował nasze życie. A potem z radością i czułością przyjść do niego i jak dziecko tuląc się do Jego Miłosiernego Serca za wszystko podziękować.
(Łk 7,31-35)
Po odejściu wysłanników Jana Chrzciciela Jezus powiedział do tłumów: Z kim więc mam porównać ludzi tego pokolenia? Do kogo są podobni? Podobni są do dzieci, które przebywają na rynku i głośno przymawiają jedne drugim: Przygrywaliśmy wam, a nie tańczyliście; biadaliśmy, a wyście nie płakali. Przyszedł bowiem Jan Chrzciciel: nie jadł chleba i nie pił wina; a wy mówicie: Zły duch go opętał. Przyszedł Syn Człowieczy: je i pije; a wy mówicie: Oto żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników. A jednak wszystkie dzieci mądrości przyznały jej słuszność.