Nie jest łatwo usłyszeć prawdę o sobie. Szczególnie taką, którą chcielibyśmy ukryć. Jakieś grzeszki i wybryki, które plamią nasze nieskazitelne CV. Tymczasem prawda o nas potrafi wyjść na jaw w najmniej niespodziewanym momencie. Z ust ludzi, których podziwiamy. I wtedy zaczynamy szukać nie w sobie, ale w nich problemu. Podobnie było i z Jezusem.
Okazało się, że choć słuchano go chętnie, to jednak był on wciąż dla Żydów „synem Józefa cieśli”. Co więcej stał się on niewygodnym, gdy zaczął przypominać współbraciom jak traktowali przychodzących do nich przez wieki proroków. Dzisiejsza Ewangelia poucza nas, by nauczyć się przyjąć trudną prawdę o sobie. Może bowiem okazać się, że przez przychodzącego do nas człowieka i jego słowo pragnie dotrzeć od nas Sam Bóg.
(Łk 4,16-30)
Przyszedł również do Nazaretu, gdzie się wychował. W dzień szabatu udał się swoim zwyczajem do synagogi i powstał, aby czytać. Podano Mu księgę proroka Izajasza. Rozwinąwszy księgę, natrafił na miejsce, gdzie było napisane: Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnymi, abym obwoływał rok łaski od Pana. Zwinąwszy księgę oddał słudze i usiadł; a oczy wszystkich w synagodze były w Nim utkwione. Począł więc mówić do nich: Dziś spełniły się te słowa Pisma, któreście słyszeli. A wszyscy przyświadczali Mu i dziwili się pełnym wdzięku słowom, które płynęły z ust Jego. I mówili: Czy nie jest to syn Józefa? Wtedy rzekł do nich: Z pewnością powiecie Mi to przysłowie: Lekarzu, ulecz samego siebie; dokonajże i tu w swojej ojczyźnie tego, co wydarzyło się, jak słyszeliśmy, w Kafarnaum. I dodał: Zaprawdę, powiadam wam: żaden prorok nie jest mile widziany w swojej ojczyźnie. Naprawdę, mówię wam: Wiele wdów było w Izraelu za czasów Eliasza, kiedy niebo pozostawało zamknięte przez trzy lata i sześć miesięcy, tak że wielki głód panował w całym kraju; a Eliasz do żadnej z nich nie został posłany, tylko do owej wdowy w Sarepcie Sydońskiej. I wielu trędowatych było w Izraelu za proroka Elizeusza, a żaden z nich nie został oczyszczony, tylko Syryjczyk Naaman. Na te słowa wszyscy w synagodze unieśli się gniewem. Porwali Go z miejsca, wyrzucili Go z miasta i wyprowadzili aż na stok góry, na której ich miasto było zbudowane, aby Go strącić. On jednak przeszedłszy pośród nich oddalił się.