Blog Księdza Piotra
Narnia_Dawn_Treader_poster

Kolejna ekranizacja powieści Lewisa jest „miodem” na czerstwy ostatnio „chleb” podawany w kinach. Znów zaskakuje, zmusza do refleksji i poszukiwania odwołań do chrześcijaństwa. Przy tym całkiem nieźle bawi, relaksuje pozwalając powrócić na ponad 2 godziny w świat dzieciństwa. Jednak nie zaskakuje niczym nowym. Jest po raz kolejny przypomnieniem o tym jak wiele jeszcze musimy nad swoją relacją z Jezusem popracować.
Moja ocena: 8/10

Fabuła: Kto czytał książkę pewnie ją dobrze zna. Po seansie postanowiłem odświeżyć przygodę ze słowem pisanym. 🙂 Scenariusz filmu zaś kładzie nacisk na motyw kuszenia, akceptacji siebie, tego kimś się jest. Niewątpliwie podróż okrętem i liczne przygody oraz próby są alegorią naszej życiowej wędrówki. Chwile radosne jak i smutne przeplatają się z poszukiwaniem odpowiedzi na najważniejsze pytania: kim jestem? jakie są granice moich możliwości? kogo tak naprawdę kocham? Aby nie spojlerować powiem, że ta część wg. mnie najbardziej jest bliska w podejmowanej tematyce pierwszej części – znów upiór złej czarownicy, znów pokusa zdradzenia przyjaciół i Lwa. Sympatyczne postacie jak Ryczypisk znowu bawią i uczą, że nie wielkość ciała, ale serca stanowi o Prawdziwej Wielkości. Film na pewno jest zachętą do refleksji nad swoim dorastaniem. Paradoksalnie film zachęca do pozostania wciaż Dzieckiem – po to by nauczyć się dobrze Jedynego Imienia 🙂 Dlatego bohaterowie choć odchodzą z książkowej i filmowej sceny to mają do zrobienia jeszcze wiele w swoim życiu.

Morał: Na pewno mogą go stanowić słowa Lwa z końca filmu. Jakie? A to już niech pozostanie niespodzianką 🙂

Muzyka: Jak zwykle czarujaca.

Plusy: Efekty 3D całkiem miłe dla 4 oczu (a nawet 6 :), ślicznie zrobiony statek (uwielbiam takie prawie pirackie konstrukcje)

Minusy: Na razie nie dostrzegam. Czekam na DVD.

Linki:  http://www.narnia.com/