Kolejny dzień kolędowania tym razem na Krępcu. Pan Kazimierz Kozioł jak zwykle niezastąpiony! Swoim samochodem pewną ręką powozi mnie po roztopionych drogach przedmieści Świdnika. Wizyta nabiera dziś jeszcze innego charakteru. Tutaj „chodzenie po kolędzie” to wreszcie chodzenie! W blokach to raczej „dochodzenie do bloku po kolędzie”. Między innymi dlatego tak bardzo lubię akurat Krępiec i Franciszków. Może dlatego tak lubię kolędować na domach, bo sam sie wychowałem w domku wolnostojącym. Sam miałem na podwórku miłe błotko, kurki, kaczki, stodołę i oborę. Także ze względu na piękne spotkania z mieszkańcami.
Zaczynamy od Państwa Olejników. Paweł, lektor już o 8:00 służył przy ołtarzu. Idziemy dalej. Widać zmiany. Przybyło troszkę nowych domów. Ludzie nieco rozespani… Było dziś troszkę dzieci… Ludzie się znają z sąsiadami. Nie ma tak jak w blokowisku, że ludzie nie znają nazwisk sąsiadów z góry czy dołu. Z zażenowaniem przepraszam, że troszkę wody i błotka naniosę do domów. Na zakończenie „robotnik odbiera zapłatę” – sympatyczny posiłek u krępieckich parafian. W drodze powrotnej wstępujemy na Krępiecką 8. Smutek i bieda… Tutaj potrzeba wiele modlitwy…
Obrazek: Roztopy” Roman Kochanowski