Od dawna podróżujący po morzach używają do tego statków. Mniejszych czy większych „tytaników”. W czasach, gdy ziemia „była” płaska wierzono, iż morze gdzieś się kończy. Żeglarze bali się spotkać ową tajemniczą przepaść. Dawno minęły czasy Kolumba i Vasco da Gamy – na ziemskich morzach już niewiele do odkrycia. Może czas wyruszyć w kosmos? Czas, żeglarze kosmosu wyruszyli szukać bezpiecznej przystani dla ludzkości we wszechoceanie gwiazd!
O czym właściwie jest Interstellar?
Trudno napisać, że jest on typowym blockbusterem. W filmie w zasadzie niewiele się dzieje. W zasadzie! Akcja jest dawkowana tak umiejętnie, że widz nie ma poczucia przytłoczenia obrazami, emocjami, brummmm i trach! Obraz Nolana pokazuje dziki i bezlitośnie surowy kosmos. W nim człowiek. I on jest tutaj głównym bohaterem. Mniej więcej połowa akcji filmu rozgrywa się na farmie kukurydzy w niedalekiej amerykańskiej przyszłości. Ojciec wychowujący swoje dzieci chce dla nich lepszej przyszłości. Tyle. Sam za to jest „człowiekiem gwiazd”. Tym, który chce podróżować, odkrywać… „Sięgać kędy wzrok nie sięga” (?) 🙂
Okazja wielkiej przygody – no i oczywiście – przy okazji uratowania świata angażuje go w niezwykłą wyprawę.
Do tej pory banalne prawda?
Film jednak stawia pytania. Na szczęście, bo w pewnym momencie zastanawiałem się siedząc na fotelu w Multikinie – co ja tutaj robię?
Odwieczne pytania – odwieczne milczenie
Nic nowego. Kosmos milczy. Zachęca, nęci, kusi. By polecieć jedną planetę dalej. Zaryzykować w imię nauki. Stanąć na krawędzi świata. Pewnie z podobnym „kuszeniem” spotkał się i Kolumb. Nie bardzo to podobało się marynarzom z „Santa Marii„, „Pinty” i „Niny”. Tysiące mil od lądu, duchowo wiele więcej od swoich rodzin, przyjaciół… Po co tutaj jestem? Dlaczego nie zawracamy? Czy było i jest warto? Dla czyjej chwały ta wyprawa? Interstellar zadaje te same pytania. Jak wyprawa w nieznane sprawi, że przyszłe pokolenia nie będą musiały żyć w strachu?Najważniejsza obietnica
Składa ją najbliższym kosmonauta, marynarz, kierowca, rodzic, uczeń, dziecko. Ten co wyrusza w DROGĘ. Obietnica POWROTU. Zapewnienie, które staję się mistyczną więzią nadziei łącząca podróżnika i tych co czekają. Często wbrew nadziei i faktom. Forma wiary, zaufania. Dająca życie. W filmie Interstellar obietnica ojca kontrastuje z kłamstwami. Paradoksalnie prawda ostatecznie zwycięża. Kłamstwo zaś wpisuje się w historię niczym „błogosławiona wina”.
Miłość jako sposób na komunikację w czasie i przestrzeni
Trudno mi jest wyjaśnić znaczenie tego akapitu bez zdradzania fabuły. W obrazie Nolana jest ukryta tajemnica miłości…a może nawet Miłości (….czyli Boga?), wszechmocnej siły zdolnej kontrolować czas i przestrzeń. Ta SIŁA zdaje się WOŁAĆ do człowieka: zobacz Mnie, zobacz, że dałem Ci uniwersalny język wszechświata – Miłość. Siłę zdolną przenikać czas i przestrzeń. Wbrew znanej Ci fizyce. Czyżby Nolan sugerował, że to właśnie ONA jest jedyną i pewną „tratwą ratunkową” dla zagubionego wędrowca?
Podsumowanie
To tylko kilka myśli o filmie. Trudno z czystym sumieniem nazwać wpis recenzją. Reżyser Ch. Nolan tym razem zaskakuje. Po „Incepcji”, Batmanach, które stanowiły zupełnie inne kino. Trudno powiedzieć, czy to zły scenariusz czy nie ten reżyser sprawiły, że Interstellar jest frapujący. Nieco przypomina w mistyce „Odyseję Kosmiczną” Kubricka, a w surowości „Grawitację” Cuarona. Mnie osobiście film zachęcił do postawienia kilku pytań. Wśród nich wiele jest niepokojących: „Kim w fabule filmu jest Bóg?”. Czy jest On ukryty w wizji kwantowej rzeczywistości. W multiwersum, którym On sam jest?
Jedno pytanie pojawiło się jednak jako pierwsze: „Co bym dał i ile zaryzykował, by wyruszyć w podróż?” (i nie chodzi wcale o wymiar turystyczno-rekreacyjny).
(wpis zaktualizowany w maju 2022)